poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział IV

- No, no. Gratuluję !- powiedziała po tygodniu ćwiczeń Cornelia.- Przez ten tydzień zrobiłaś duże postępy.
- Miałaś rację mówiąc, że ziemia wcale nie jest taka łatwa..- uśmiechnęłam się do niej.
- A może tak na miłe zakończenie tygodnia poszłybyśmy na lody ?
- Przepraszam, ale padam. Dochodzi 18, a ja jestem bardzo zmęczona. Muszę się wyspać... Ale z zadzwonię do ciebie, ok ?- weszłam do mojego ogrodu.
- Pewnie, rozumiem.- uśmiechnęła się i odeszła.
Poczułam w Cornelii bratnią duszę, jednak trudno mi było nazwać ją przyjaciółką. Gdy przekroczyłam próg domu rzuciłam torbę na półkę i weszłam do kuchni. Chwyciłam za czerwone jabłko i zaczęłam się nim zajadać.
- Jak było na próbie ?- spytała siorbiąc herbatę siostra.
- No.. fajnie..- powiedziałam z zastanowieniem w głosie.
- Ale ?- spytała Becca.
- Nie boicie się, że Cornela jest zdrajcą ?
- Nie, ufamy jej ! Dlaczego tak myślisz ?- krzyknęła Becca.
- Bo jej siostra to ta zła...
- To, że Viv jest zła to nie znaczy, że Cornelia też....
Nagle za oknem zrobiło się czarno. Dom zaczął się trząść a dach rozpadł się w kawałki. Ja i Rebecca uniosłyśmy się w powietrze i spadłyśmy na chodnik. Na przeciwko nas stała pewna grupka osób. Dostrzegłam w nich uśmiechniętą Viviene. Na czele grupy stała blondynka o wyrazistych rysach twarzy i mocno pomalowanych na czarno oczach. Była ubrana w jeansową kamizelkę, czarne obcisłe spodnie i koszulkę. Po jej prawej stała ładna dziewczyna o niebieskich włosach i oczach. Reszty osób nie widziałam, ponieważ było ciemno. Rebecca złapała mnie za rękę, jakby wiedziała, że stanie się coś złego. W pewnym momencie Becca upadła na ziemię. Nie wiem dlaczego, ale nie umiałam nic zrobić. Miałam wrażenie, że ta blondyna zabija ją wzrokiem. Zaczęłam krzyczeć, żeby przestała, jednak powoli traciłam siostrę.
Obudziłam się cała spocono. Serce mocno mi biło. Otarłam czoło z potu i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam czy był to zwykły koszmar, czy przepowiednia. Wstałam, jednak nie umiałam zrobić ani jednego kroku, ponieważ nogi strasznie mi drżały. Położyłam się ponownie na łóżku i próbowałam do pokoju.
- Pobudka !- wbiegła do mojego pokoju Becca.- O Boże ! Co ci jest ?!- podbiegła do mnie.- Jesteś cała rozpalona !
- Miałam po prostu koszmar, nic wielkiego.- uśmiechnęłam się do niej.
- W takim razie zmykaj do łazienki, bo zaraz musimy jechać. Dzisiaj poniedziałek i nowa moc.
-Masz rację !

Stanęłam przed wielkim budynkiem. Rebecca odjechała samochodem a ja wzięłam wielki wdech i weszłam do środka. Na murku siedział Matt i uśmiechał się do mnie.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz..- powiedział.
- Jak widzisz, myliłeś się.- odwzajemniłam uśmiech.- A więc powietrze, tak ?
- Zgadłaś... Tak więc zaczniemy od desek.
- Przyzwyczaiłam się już do tego. Nie możemy ćwiczyć na czymś innym ?
- Przykro mi, ale wymogi. Byłaś przecież przy tym, jak Alex wybuchła na Lily. Nie chce, żeby to się powtórzyło.
- Ok, rozumiem.
Jak reszta żywiołów musiałam się bardzo skupić i wykonywać dziwne ruchy dłonią, jednak i tak mi to nie wychodziło. Matt objął mnie i złapał mnie za ręce.
- Wiem, że to nie jest takie łatwe, ale ja jakoś to potrafię. Nie myśl o niczym innym, skup się na tym co robisz. Czy jak piszesz sprawdzian, to myślisz o wyprzedażach ? Nie. Więc teraz myśl tylko o powietrzu !
Odwróciłam się w jego stronę, tak żeby zobaczyć jego twarz. Jednak, kiedy spojrzeliśmy sobie prosto w oczy przerodziło się miedzy nami jakieś uczucie. Po chwili zaczęliśmy się całować. On namiętnie muskał moje usta, a ja złapałam go za plecy. Nad nami stworzył się coś w rodzaju wiru i podnosił nas powoli w górę. Jednak ta chwila szybko minęła, ponieważ Matt odepchnął mnie od siebie i upadliśmy na ziemię.
- To nie powinno się zdarzyć.- powiedział Matt.- Zapomnijmy o tym.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ do fabryki wbiegli Alex, Lily, Logan i Cornelia.
- Mają... Katie.- wydyszała Alex.
- Co ?!- krzyknął Matt.- Jak to się stało ?!
- Byliście w lesie, ćwiczyliście. Katie odeszła od was zadzwonić i wtedy ją zaskoczyli.- wydukałam.
- Skąd to wiesz ?- zdziwił się Logan.
- Widziałam to tydzień temu ...
- I o niczym nam nie powiedziałaś ? Jesteś niepowarzna !- wykrzyknęła na całe gardło Alex.
- Ale wizja byłą cara rozmazana. Dopiero teraz poukładam to sobie w całość.
Było słychać czyjeś kroki, ale nikogo nie widzieliśmy. Nagle do fabryki weszła zgraja ludzi. Na czele grupy stała blondynka z wizji. Za nią stał blondyn. Miał on na ramieniu zawieszoną Katie. Weszła jeszcze Viviene i  blada dziewczyna o niebieskich włosach.
- Liczyliśmy na to, że właśnie tu będziecie.- powiedziała blondynka.
- Jane, proszę, nie pogrążajcie się i wypuście Katie.
- Ale nie uważasz, że Beckowi z nią do twarzy ?- zaśmiała się bezczelnie.- Widzę, że macie nową.
- Nie twój interes !- krzyknęła Alex.- Co chcesz w zamian za Katie ?
- Jeśli powiem, że ją to co zrobisz.- wskazała na mnie.
Alex się skrzywiła.
- Przecież, wiesz, że taka wymiana nie wchodzi w grę.
- No to szkoda.- odwróciła się.
Alex szeptem powiedziała teraz. Lily wypuściła z rąk kulę ognia, jednak Jane szybko się odwróciła i stworzyła coś w stylu tarczy. Kula rozprysła się.
- Chcecie walki, to ją macie.- powiedziała blondynka.
Zrobił się straszny gwar, a ja zauważyłam, że Beck się wycofuje. Wybiegł na dwór i zaczął uciekać. Pobiegłam za nim. Stworzyłam pod nim przepaść. Ledwo co do niej nie wpadł. Zrzucił Katie na ziemie i odwrócił się w moją stronę. Patrzał przez chwilę na mnie. Nie wiedziałam co robić, więc czekałam na jego pierwszy krok. Po chwili znalazłam się w bance mydlanej, dosłownie. Podszedł do mnie i zaczął się głośno śmiać.
- Naprawdę myślałaś, że uda ci się mnie pokonać. Naprawdę jesteś aż tak głupia ?!
W moich rękach zaczęły się pojawiać promyki ognia i nie wiem dlaczego zaczęły topić bańkę.
Stanęłam na ziemi. Wokół niego stworzyłam koło z ognia. Z ziemi wyrosły silne pnącza które złapały go za ręce i nogi. Nie umiał się ruszać.
Podbiegłam do Katie. Próbowałam ją obudzić, jednak ona cały czas była nieprzytomna. Gdy odwróciłam się zobaczyć co robi Beck. Przestraszyłam się, ponieważ go nie było. Odetchnęłam jednak, gdy usłyszałam głos przyjaciół.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział III

- Jaki dar widzenia przyszłości ?!- krzyknęłam.- Przecież są tylko cztery moce ! Może mi to ktoś wytłumaczyć ?!
- Maggie, uspokój się.- podeszła do mnie Rebecca.
- Jest więcej niż cztery żywioły.- wtrąciła się Alex.- Jest ich mnóstwo, na prawdę mnóstwo.
- Dlaczego wy mi nic nie powiedzieliście ?- spojrzałam na siostrę.
- Nie wiem, ale nie mówmy teraz o tym. Zajmijmy się ćwiczeniami. Od jakiego żywiołu zaczynamy ?- spytała.
- Ogień. Jest najbardziej przydatnym żywiołem.- powiedziała Alex, gdy odprowadziła Logana.
Zostali sami posiadacze ognia. Alex, Becca, Matt, Lily, Katy no i ja.
- Dlaczego tak dużo jest ognia, a tak mało innych żywiołów ?- spytałam Lily, gdy inni przygotowywali pole do ćwiczeń.
- Zdaję ci się. Wiesz przecież, że nie było tutaj wszystkich. Brakowało z 15 osób. Połowa z nich to ziemia.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał wołający nas Matt. Weszłyśmy do ogromnego pomieszczenia. Były w nim drewniane deski. Wszyscy wyszli oprócz Lily, która ma się opiekować moim ogniem.
- Twoim zadaniem jest podpalić tą deskę.- wskazała na leżące przede mną drewno.- Patrz jak masz to zrobić.
Podeszła do długiej deski i wysunęła rękę.
- Musisz być skupiona na tym co robisz. Za rok pewnie jak będziesz chciała coś podpalić, będziesz mogła patrzeć na coś innego, ale teraz to nie przejdzie.- po chwili deska płonęła.
- To tyle ? Wystarczy tylko być skupionym ?- zdziwiłam się.
- Tak, to tyle.- uśmiechnęła się do mnie.
- A można podpalić jeszcze jakąś inną częścią ciała ?
- Ja potrafię podpalić jeszcze wzrokiem, ale jest to trudna rzecz, której trzeba się uczyć nieraz i latami.
- Ale ty masz 17 lat.
- Nie skupiajmy się teraz na mnie, lecz na twej mocy. Czas na ciebie. Pamiętaj o skupieniu.
Wyciągnęłam rękę w stronę deski. Po 5 sekundach pojawił się na niej mały promyk. Gdy opuściłam rękę płomyk znikł.
- Za krótko. Musisz policzyć do 5 od pojawienia się pierwszego płomyka. Spróbuj jeszcze raz.- powiedziała czarnowłosa dziewczyna.
Spróbowałam jeszcze raz. Tym razem deska spłonęła.
- Myślę, że dałabyś radę podpalić coś większego. Choć.- machnęła ręką i wyskoczyła przez okno.
Szybko podbiegłam do niego sprawdzić czy nic jej nie jest.
- No skacz !- krzyknęła.
Wspięłam się mur i skoczyłam. Wylądowałam na szczęście na swoich nogach jak jakiś zwinny kot.
- Podpal drzewo.- wskazała na ogromny dąb.
Po pięciu minutach drzewo stanęło w płomieniach. Reszta po chwili wybiegła.
- Co tu się dzieje ?!- krzyknęła na Lily Alex.
- Postanowiłam, żeby poćwiczyła na czymś większym.- powiedziała spokojnie moja trenerka.
- A te deski nie wystarczą ?- powiedziała Alex gasząc płonące drzewo.- Przecież to dopiero pierwsza lekcja !
- Jeśli chcesz marnować jej talent to spoko, może dalej na nich ćwiczyć !- krzyknęła.
- Każdy z nas na nich ćwiczył ! Dlaczego ona ma być inna ?- ostatnie zdanie powiedziała cicho.
- Ponieważ ona potrafi za pierwszym razem spalić drzewo, a nie którzy po tygodniu potrafią dopiero 2 deski na raz !- wydzierały się na siebie.- A tak a pro po, to jestem jej trenerką i ja chcę, żeby ćwiczyła na drzewie !
Alex umilkła.
Przyglądałam się całej tej sytuacji z uwagą. Zauważyłam, że Lily zmienił się kolor oczy z zielonego na krwisty, a końcówki jej włosów stały się czerwone.
Lily chwyciła mnie za ramię i przyciągnęła do siebie.
- Matt mógłbyś...- powiedziała Lily do przystojnego bruneta.
Wytworzył on pod nami coś przypominającego małą trąbę powietrzną, która uniosła nas do góry, do okna. Weszłyśmy do środka i zabrałyśmy się za dalsze ćwiczenia, tylko że na deskach.
- Czy ty kazałaś mi podpalić drzewo, żeby Alex się wkurzyła ?- spytałam po chwili namyślenia.
- Nie, naprawdę. Nie sądziłam, że aż tak się wkurzy. Ale ostatnio zauważyłam, że traktuje mnie inaczej. Tak jakbym jej coś zrobiła.
Po 5 godzinach ćwiczeń wycieńczona przyjechałam z Rebeccą do domu. Pod furtką stała Rose.
- Cześć.- powiedziałam wysiadając z auta.
- Cześć.- przytuliła mnie do siebie.- Gdzie ty się podziewałaś cały dzień ?
- A wiesz, chciałam spędzić taki babski dzień z siostrą.- próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
- Aha. Może się przejdziemy ?
- Pewnie. Fajne włosy.
- Co ?- zdziwiła się.
- No przecież przefarbowałaś włosy.
- A no tak, zapomniałam.- puknęła się w głowę, obie wybuchłyśmy śmiechem.
- A czemu akurat na fioletowo ?- spytałam.
- A nie wiem.- wzruszyła ramionami.- Wiesz, ja już muszę spadać do domu. Pa.
- Pa.
Wróciłam do domu i od razu położyłam się na łóżku.
Przez ostatni tydzień cały czas na okrągło ćwiczyłam ogień, ale dziś poniedziałek i czas na inny żywioł.
Obudziłam się o 7, ponieważ o 9 miały zacząć się ćwiczenia. Szybko się ubrałam i wbiegłam do łazienki. Spięłam włosy w koński ogon, umyłam się i zeszłam do kuchni.
- Na jaki dzisiaj czas żywioł ?- spytałam robiącej śniadanie siostry.
- To się okaże. Wiem tylko tyle, że musisz dużo zjeść, żeby mieć dużo sił na dzisiaj.- położyła na stole talerz z pięcioma kanapkami z dżemem.
Dochodziła 8 20, a my dalej nie jechałyśmy, ponieważ Becce wyskoczył pryszcz na twarzy i musi go zatuszować.
- Ok, jestem gotowa.- chwyciła za kluczyki siostra.
- Więcej tego fluidu się nie dało ?- zaśmiałam się.
- Ja mam dzisiaj parę ważnych spraw do załatwienia, a on jest na środku nosa !
Punktualnie o 9 byłam na miejscu. Weszłam do budynku, w którym od razu zauważyłam blondynkę w zielonej bluzie z nike i zielonych rurkach z wielkim uśmiechem.
- A więc to ty jesteś Maggie, tak ?- podała mi dłoń.- Ja jestem Cornelia i..
- I posiadasz ziemię ?- przerwałam jej.
- Ale nie tylko.- zaśmiała się.
- Co jeszcze ?- ruszyłam za nią.
- Powietrze, jestem bardzo szybka no i urocza.- zatrzepotała rzęsami.
- Czyli jest nas dwie.
- Też jesteś szybka ?- spytała.
- Nie, urocza !
- Tylko ja posiadam tę moc.- zaśmiała się.
- Dlaczego ten las jest cały ciemny, a w fabryce i wokół niej jasno ?- spytałam gdy wyszłyśmy na świeże powietrze.
- Bo ta fabryka to nasza siedziba. Światło=dobroć.
- Aha.
- Ziemia to wcale nie taki łatwy żywioł. Jest nawet trudniejszy od ognia. Spróbujmy na przykład odżywić te rośliny.
Wyciągnęła w ich stronę dłoń i zaczęła nią w dziwny sposób wymachiwać, ale po sekundzie suche kwiaty odzyskały kolor.
- Musisz być skupiona, ale i się wczuć w to, co robisz.
Próbowałam skopiować jej ruchy dłonią, ale mi to nie wychodziło przez kwiat stawał się coraz bardziej suchy.
- Stop, stop. !- krzyknęła.- Nie kopiuj moich ruchów ręką. Ty masz sama wymyśleć ten układ taneczny, masz być w tym tańcu sobą, a nie kimś innym !
Przez chwilę nie wiedziałam o co Corneli chodzi, ale po chwili zrozumiałam, że dla niej te ruchy to jest taniec. Może trochę dziwny, ale taniec. Postarałam się zrobić to po swojemu i mi wyszło.
________________________________________
Obiecywałam, że rozdział będzie długi i jest ! Jestem z niego nawet zadowolona. Kiedy następny ? Nie jestem w stanie się określić, ale postaram się dodać go jak najszybciej.
Cornelia- dwudziestoletnia blondyna o zniewalającym uśmiechu. Jest bardzo sympatyczna i towarzyska. Posiada ziemię, powietrzę i super prędkość, oraz jeden z żywiołów o którym nie powiedziała Maggie. Jej siostrą jest Viviene.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział II

Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Cały czas myślałam o wczorajszej rozmowie. Przeczytałam też pół książki. Znajdują się w niej różne zaklęcia, mikstury.
- Maggie, wstawaj !- usłyszałam głos siostry.
Spojrzałam na telefon. Dochodziła godzina 8. Wstałam i podreptałam do łazienki. Opłukałam swoją zaspaną twarz wodą.
Gdy byłam umyta i ubrana zeszłam do salonu, gdzie czekała na mnie Rebecca.
- Gotowa ?- spytała.
- Tak.- uśmiechnęłam się do niej.
- W takim razie ruszamy.
- Ale gdzie ?- zdziwiłam się.
- Zobaczysz.- chwyciła za kluczyki od samochodu i wyszła z domu.
Podążyłam za nią.
Jechałyśmy cały czas prostu, do momentu, kiedy Becca skręciła w ciemny las. Tam droga była bardzo kręta. Ten las wydawał się bardzo podejrzany. Było słychać sowy, liście szumiały na wietrze i było bardzo ciemno, jakby słońce w ogóle nie dochodziło do tego miejsca. W pewnym momencie Rebecca ostro skręciła i nagle zauważyłam stary, opuszczony budynek.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedziała Becca, gdy samochód się zatrzymał.
- Po co mnie tu przywiozłaś ?- spytałam.
- Chodź, a nie gadaj.
Weszłyśmy do budynku. W nim było bardzo jasno. Słyszałam jakieś głosy. W jednym z pomieszczeń była grupka ludzi.
- Nie wierzę !- krzyknęła jedna dziewczyna.- Wreszcie nas odwiedziłaś !- rzuciła się na Rebeccę.
- Cześć Wam.- siostra odezwała się do reszty.- Poznajcie moją siostrę, Maggie.
- Cześć.- uśmiechnęłam się do nich.
Podeszli do mnie i mnie uściskali.
- Każdy z nich ma jakąś moc.- wytłumaczyła mi siostra.- Np. Katie- wskazała na blondynkę.- Panuje nad wodą. Lily- tym razem wskazała brunetkę.- Jest ognistą dziewczyną. A Logan- wskazała na bruneta.- Ma bardzo rzadką moc, siłę. Jest nas więcej, ale dzisiaj mogli przyjść tylko oni.
- A ty, jaką masz moc ?- spytała brunetka o imieniu chyba Alex.
- Podobno wszystkie.
Alex szeroko się uśmiechnęła.
- Dużo nauki przed tobą.
- Czyżby rodzinne spotkanie ?- usłyszałam czyiś głos.
Ktoś mnie szarpnął i kazał się schować.
- Viviene, po co tu przyszłaś ?- spytała Alex.
Ukryłam się w kącie, lecz widziałam całą sytuację. Viviene to czerwonowłosa dziewczyna, ma duże, zielona oczy i 7 kolczyków na twarzy.
- Przyszłam was odwiedzić.- powiedziała niewinnym głosem.
- Na prawdę ?!.- odprysknęła Alex.
- No dobrze, przyznam się wam. Chris przysłał mnie na zwiady. Podobno macie kogoś nowego w grupie...
- Chyba się pomyliłaś. Dalej taki sam skład jak wcześniej !- powiedziała spokojnie Alex.- Możesz już wyjść.
- No, ale dlaczego. Przecież tak miło nam się gawędzi !- podeszła bliżej grupy.
- Logan, odprowadź proszę gościa.
Podszedł od do Viviane i chwycił ją za ramię. Ona próbowała stawić upór, ale on był silniejszy. Nagle głowa zaczęła mnie strasznie boleć. Zaczęłam mieć jakieś obrazy w głowie. Pociągnęłam za rękę jakiejś dziewczyny.
- To jest pułapka, ich jest więcej.- szepnęłam jej do ucha.
- Logan !- krzyknęła, a on się odwrócił. Wszyscy spojrzeli w jej stronę.- Myślę, że ona sobie już sama poradzi przy wyjściu.
Logan ją puścił, a ona wyszła. Dziewczyna spojrzała przez okno.
- To była pułapka. Ich było jeszcze pięciu na dworze, ale gdy Viv wyszła zniknęli.
- Skąd to wiedziałaś, Trish.- spytał młody brunet.
- Ja tego nie wiedziała, to Maggie mi to powiedziała.
Spojrzeli po sobie.
- Czyżby miała dar widzenia przyszłości ?- spytała Lily.
___________________________________
Wiem, że rozdział krótki, ale obiecuję, że następny będzie dłuższy i o wiele, wiele ciekawszy bo ten jest nudny. Następny postaram się dodać w sobotę. Czy jest więcej mocy oprócz wody, ognia ziemi i powietrza ? Jak pójdzie Meg na próbach ? To wszystko w następnym, rozdziel !  
A teraz nowi bohaterzy. Postanowiłam, że nie dodam całej grupy, lecz tylko tych, którzy będą najczęściej się pojawiali.
Viviene- należy do tych złych, lecz była kiedyś dobra. Ma 19 lat i jest bardzo wredna i wścipska. Posiada moc czytania w myślach.

Alex- ma dwadzieścia cztery lat i jest przewodniczącą grupy dobrych. Wcześniej tą funkcję pełnił jej starszy brat, ale 2 lata temu zmarł na raka płuc. Jest wiecznie uśmiechnięta, miła i bardzo towarzyska. Posiada wodę, ogień i powietrzę.


Katie- osiemnastoletnia blondynka. Włada ogniem. Jest prawą ręka Alex. Jest bardzo sympatyczna.
Lily- siedemnastolatka. Jest zakręconą, miłą i sympatyczną posiadaczką ognia. Bardzo dobrze panuje nad swoją mocą. Jest dziewczyną Logana.
Logan- jest chłopakiem Lily. Ma dziewiętnaście lat. Posiada bardzo rzadką moc, siłę. Jest uroczy, zabawny i sympatyczny. Tworzy zgrany duet z Lily.
Matt- siedemnastoletni właściciel powietrza i ognia. Jest młodszym bratem Alex. Matt jest przystojny, zabawny i bardzo sympatyczny.

Oczywiście nie są to wszystkie postacie. Będzie pojawiało się ich jeszcze dużo...

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

I rozdział

Ostatni tydzień nie był normalny. Codziennie miałam inny kolor tęczówek- raz fioletowy, niebieski, czerwony... Woda przy mnie leje się strasznie, powietrze szaleje, ogień bucha, a raz, gdy byłam w parku ziemia się otworzyła... Wszystkie te żywioły szaleją gdy jestem w pobliżu... Ale pewnie to tylko jakiś zbieg okoliczności, no bo co innego ? Ale dzisiaj w ten wspaniały dzień nie mam zamiaru o tym myśleć...
Obudziły mnie promienie słońca. Dziś taki słoneczny dzień... Ale nawet, jeśli byłaby burza to i tak nie zepsułaby mi tego dnia. Co to za okazja ? Może to I dzień lata, albo moje 16 urodziny.. Raczej urodziny... Spojrzałam na wielki zegar, wiszący nad biurkiem. Dochodziła godzina 10. Zwlekłam się z łóżka i zajrzałam do szafy. Po chwili namyślenia wyciągnęłam z niej szorty w kwiaty i beżową bluzkę. Szybko wcisnęłam się w ubrania i spięłam włosy w luźnego koka. Została jeszcze tylko poranna toaleta. Wbiegłam do łazienki i umyłam zęby. O dziwo, nie było słychać płaczu Suzie, która zazwyczaj o tej porze beczy o jedzenie. Wyszłam po cichu z łazienki i zeszłam po schodach do kuchni. Cisza... Czyżby nikogo nie było w domu ? Zajrzałam do innych pomieszczeń. Pustka. Nawet psiak nie przyszedł się przywitać. Postanowiłam się tym nie zamartwiać tylko zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyjęłam brązowe vansy z szafki i  je założyłam. Podeszłam do drzwi balkonowych i odsłoniłam okna. Chwyciłam za klamkę i przesunęłam ją w prawo. Gdy moje obie nogi stanęły na werandzie usłyszałam.
- Wszystkiego najlepszego !- rodzice, siostry, Rose i Jake wyleźli zza krzaków.
Na mojej twarzy pojawił się wielki banan. W ogóle nie spodziewałam się tego. Powoli każdy z wymienionych zaczął do mnie podchodzić i składać życzenia. Najpierw byli to rodzice:
- Córeczko, my ci życzymy dużo zdrowia, szczęścia i wyrozumiałości...- uśmiechnęli się.- Od nas prezent dostaniesz, jak ściemnieje, dobrze ?
- Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech.
Po nich podeszła Rebecca z Suzi.
- A więc my, życzymy tobie tego jedynego, co cię pokocha taką jaką jesteś, uśmiechu na twarzy i zdrowia.- dały mi całusa w policzek i kopertę
- A ja, droga przyjaciółko życzę Ci bananów na twarzy, wielu ciekawych przygód no i tam, tego zdrowia.- mocno mnie przytuliła Rose.
Ostatni była Jake, który wręczył mi bukiet kwiatów i szepnął do ucha:
- Wszystkiego najlepszego...
- Dzieciaki, chodźcie na ciasto i szampana !- krzyknął tata krojąc tort.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- Za co ?- zdziwił się.
- Za to, że jako jedyny nie robiłeś wykładów o szczęściu i zdrowiu.- uśmiechnęłam się.
- Zawsze do usług.
Impreza urodzinowa trwała do 15. Pożegnałam wszystkich gości, oprócz własnej rodziny oczywiście. Zabrałam się za rozpakowywanie prezentów. Od Rebecci dostałam kartkę urodzinową i 200 zł. Uu, szykują się zakupy, pomyślałam. Z torby na prezenty wyjęłam książkę pt. 'Wybrani.' Ona zawsze wie, czego mi trzeba, pomyślałam o Rose.
- Maggie, zejdź do nas na chwilę.- krzyknęła mama.
Zbiegłam po schodach do salonu.
- Czy coś się stało ?- spytałam.
- Nie, dlaczego ?- powiedziała mama.
- Masz taki zdenerwowany głos...
- Zdaje ci się.- uśmiechnęła się.
Po chwili do salonu weszli tata i Rebecca. Tata trzymał w ręku wielką księgę.
- Maggie, to jest nasz prezent dla ciebie- podał mi księgę.
Otworzyłam ją. Co prawda była trochę stara, i zakurzona, ale lubię takie klimaty. Po paru minutach spytałam:
- Czary ? A gdzie różdżka ?
- Mag, musimy ci o czymś powiedzieć.- powiedziała poważnym tonem mama i spojrzała na moją siostrę.
- Pamiętasz, jak skarżyłaś mi się o dziwne rzeczy, jakie ci się przytrafiały ?
- No pamiętam, a co ?- zaczęłam się bać.
- To nie były przypadki. To się działo z twojego powodu, właściwie, to się miało dziać. Bo widzisz, my nie jesteśmy normalni... My jesteśmy magiczna rodziną. Jak i wiele rodzin z tego miasta.
- Że niby czarodziej i czarodziejka ?- spytałam.
- Dokładnie.
Wybuchłam śmiechem.
- Chyba się wam dni pomyliły. Prima Aprillis był 1 kwietnia !
- Maggie, my nie żartujemy.. To jest poważna sprawa.
Spoważniałam i... chyba zaczęłam im wierzyć.
- Każda czarodziejka dowiaduje się o tym w 16 urodziny. Zazwyczaj dostaje tylko jeden żywioł, ale ty jesteś wyjątkiem. I tylko taka osoba jak ty może pokonać zło.
- Że niby ja jestem czarodziejką ?- spytałam.
- Jak większość mieszkańców tego miasta. To miasto jest magiczne.
- Ale wy też...?
Rebecca rozłożyła dłoń, a nad nią pojawił się płomyk ognia. Tata wziął szklankę z wodą i zrobił tak, że woda lewitowała. Mama sprawiła, że zmarły kwiat nagle ożył.
- A ty moja droga, masz je wszystkie cztery. Wodę, ogień, ziemię i powietrze. Tylko jeszcze musisz się nauczyć nad nimi panować. Zanim zło powróci...- powiedział tata
- Teraz każdy dzień będzie poświęcony na naukę. Będziesz uczyła się zaklęć i żywiołów.- poklepała mnie po ramieniu mama.
- Przeczytaj proszę tą księgę.- uśmiechnęła się do mnie siostra.
- Świetnie, zaczęły się wakacje, a ja będę musiała się uczyć !- zaśmiałam się.
Wzięłam księgę pod pachę i poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że jestem czarodziejką.
- Można ?- spytała Rebecca.
- Pewnie.
Becca usiadła na łóżku.
- Skoro tata mówił, że większość osób z tego miasta, to czy Rose też ?
- Nie wiem.
___________________________________________________
I rozdział wyszedł mi dość długi. Czy inne takie będą ? Nie wiem, ale się postaram. Mam nadzieję, że ta część was zaciekawi i będziecie czytali inne rozdziały. Następny rozdział najprawdopodobniej jutro !

Zapoznanie

Hej Wam. Mam na imię Natalia i będę pisała opowiadanie. Mam nadzieję, że spodoba się ono Wam i będziecie je czytali.

Prowadzę jeszcze jednego bloga, ale na pingerze również z opowiadaniem. Zapraszam ! mój blog ♥

I rozdział najprawdopodobniej dodam jutro, ale nie jestem pewne !