poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział IV

- No, no. Gratuluję !- powiedziała po tygodniu ćwiczeń Cornelia.- Przez ten tydzień zrobiłaś duże postępy.
- Miałaś rację mówiąc, że ziemia wcale nie jest taka łatwa..- uśmiechnęłam się do niej.
- A może tak na miłe zakończenie tygodnia poszłybyśmy na lody ?
- Przepraszam, ale padam. Dochodzi 18, a ja jestem bardzo zmęczona. Muszę się wyspać... Ale z zadzwonię do ciebie, ok ?- weszłam do mojego ogrodu.
- Pewnie, rozumiem.- uśmiechnęła się i odeszła.
Poczułam w Cornelii bratnią duszę, jednak trudno mi było nazwać ją przyjaciółką. Gdy przekroczyłam próg domu rzuciłam torbę na półkę i weszłam do kuchni. Chwyciłam za czerwone jabłko i zaczęłam się nim zajadać.
- Jak było na próbie ?- spytała siorbiąc herbatę siostra.
- No.. fajnie..- powiedziałam z zastanowieniem w głosie.
- Ale ?- spytała Becca.
- Nie boicie się, że Cornela jest zdrajcą ?
- Nie, ufamy jej ! Dlaczego tak myślisz ?- krzyknęła Becca.
- Bo jej siostra to ta zła...
- To, że Viv jest zła to nie znaczy, że Cornelia też....
Nagle za oknem zrobiło się czarno. Dom zaczął się trząść a dach rozpadł się w kawałki. Ja i Rebecca uniosłyśmy się w powietrze i spadłyśmy na chodnik. Na przeciwko nas stała pewna grupka osób. Dostrzegłam w nich uśmiechniętą Viviene. Na czele grupy stała blondynka o wyrazistych rysach twarzy i mocno pomalowanych na czarno oczach. Była ubrana w jeansową kamizelkę, czarne obcisłe spodnie i koszulkę. Po jej prawej stała ładna dziewczyna o niebieskich włosach i oczach. Reszty osób nie widziałam, ponieważ było ciemno. Rebecca złapała mnie za rękę, jakby wiedziała, że stanie się coś złego. W pewnym momencie Becca upadła na ziemię. Nie wiem dlaczego, ale nie umiałam nic zrobić. Miałam wrażenie, że ta blondyna zabija ją wzrokiem. Zaczęłam krzyczeć, żeby przestała, jednak powoli traciłam siostrę.
Obudziłam się cała spocono. Serce mocno mi biło. Otarłam czoło z potu i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam czy był to zwykły koszmar, czy przepowiednia. Wstałam, jednak nie umiałam zrobić ani jednego kroku, ponieważ nogi strasznie mi drżały. Położyłam się ponownie na łóżku i próbowałam do pokoju.
- Pobudka !- wbiegła do mojego pokoju Becca.- O Boże ! Co ci jest ?!- podbiegła do mnie.- Jesteś cała rozpalona !
- Miałam po prostu koszmar, nic wielkiego.- uśmiechnęłam się do niej.
- W takim razie zmykaj do łazienki, bo zaraz musimy jechać. Dzisiaj poniedziałek i nowa moc.
-Masz rację !

Stanęłam przed wielkim budynkiem. Rebecca odjechała samochodem a ja wzięłam wielki wdech i weszłam do środka. Na murku siedział Matt i uśmiechał się do mnie.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz..- powiedział.
- Jak widzisz, myliłeś się.- odwzajemniłam uśmiech.- A więc powietrze, tak ?
- Zgadłaś... Tak więc zaczniemy od desek.
- Przyzwyczaiłam się już do tego. Nie możemy ćwiczyć na czymś innym ?
- Przykro mi, ale wymogi. Byłaś przecież przy tym, jak Alex wybuchła na Lily. Nie chce, żeby to się powtórzyło.
- Ok, rozumiem.
Jak reszta żywiołów musiałam się bardzo skupić i wykonywać dziwne ruchy dłonią, jednak i tak mi to nie wychodziło. Matt objął mnie i złapał mnie za ręce.
- Wiem, że to nie jest takie łatwe, ale ja jakoś to potrafię. Nie myśl o niczym innym, skup się na tym co robisz. Czy jak piszesz sprawdzian, to myślisz o wyprzedażach ? Nie. Więc teraz myśl tylko o powietrzu !
Odwróciłam się w jego stronę, tak żeby zobaczyć jego twarz. Jednak, kiedy spojrzeliśmy sobie prosto w oczy przerodziło się miedzy nami jakieś uczucie. Po chwili zaczęliśmy się całować. On namiętnie muskał moje usta, a ja złapałam go za plecy. Nad nami stworzył się coś w rodzaju wiru i podnosił nas powoli w górę. Jednak ta chwila szybko minęła, ponieważ Matt odepchnął mnie od siebie i upadliśmy na ziemię.
- To nie powinno się zdarzyć.- powiedział Matt.- Zapomnijmy o tym.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ do fabryki wbiegli Alex, Lily, Logan i Cornelia.
- Mają... Katie.- wydyszała Alex.
- Co ?!- krzyknął Matt.- Jak to się stało ?!
- Byliście w lesie, ćwiczyliście. Katie odeszła od was zadzwonić i wtedy ją zaskoczyli.- wydukałam.
- Skąd to wiesz ?- zdziwił się Logan.
- Widziałam to tydzień temu ...
- I o niczym nam nie powiedziałaś ? Jesteś niepowarzna !- wykrzyknęła na całe gardło Alex.
- Ale wizja byłą cara rozmazana. Dopiero teraz poukładam to sobie w całość.
Było słychać czyjeś kroki, ale nikogo nie widzieliśmy. Nagle do fabryki weszła zgraja ludzi. Na czele grupy stała blondynka z wizji. Za nią stał blondyn. Miał on na ramieniu zawieszoną Katie. Weszła jeszcze Viviene i  blada dziewczyna o niebieskich włosach.
- Liczyliśmy na to, że właśnie tu będziecie.- powiedziała blondynka.
- Jane, proszę, nie pogrążajcie się i wypuście Katie.
- Ale nie uważasz, że Beckowi z nią do twarzy ?- zaśmiała się bezczelnie.- Widzę, że macie nową.
- Nie twój interes !- krzyknęła Alex.- Co chcesz w zamian za Katie ?
- Jeśli powiem, że ją to co zrobisz.- wskazała na mnie.
Alex się skrzywiła.
- Przecież, wiesz, że taka wymiana nie wchodzi w grę.
- No to szkoda.- odwróciła się.
Alex szeptem powiedziała teraz. Lily wypuściła z rąk kulę ognia, jednak Jane szybko się odwróciła i stworzyła coś w stylu tarczy. Kula rozprysła się.
- Chcecie walki, to ją macie.- powiedziała blondynka.
Zrobił się straszny gwar, a ja zauważyłam, że Beck się wycofuje. Wybiegł na dwór i zaczął uciekać. Pobiegłam za nim. Stworzyłam pod nim przepaść. Ledwo co do niej nie wpadł. Zrzucił Katie na ziemie i odwrócił się w moją stronę. Patrzał przez chwilę na mnie. Nie wiedziałam co robić, więc czekałam na jego pierwszy krok. Po chwili znalazłam się w bance mydlanej, dosłownie. Podszedł do mnie i zaczął się głośno śmiać.
- Naprawdę myślałaś, że uda ci się mnie pokonać. Naprawdę jesteś aż tak głupia ?!
W moich rękach zaczęły się pojawiać promyki ognia i nie wiem dlaczego zaczęły topić bańkę.
Stanęłam na ziemi. Wokół niego stworzyłam koło z ognia. Z ziemi wyrosły silne pnącza które złapały go za ręce i nogi. Nie umiał się ruszać.
Podbiegłam do Katie. Próbowałam ją obudzić, jednak ona cały czas była nieprzytomna. Gdy odwróciłam się zobaczyć co robi Beck. Przestraszyłam się, ponieważ go nie było. Odetchnęłam jednak, gdy usłyszałam głos przyjaciół.